Zwyklak nr 2 - komin z wełenki lekko cieniowanej. Zawijany na dwa, ażurkowaty, lekki i cienki - w sam raz na teraz, kiedy niby zimno, a plusowe temperatury termometr pokazuje. Zamierzam nim uszczęśliwić pewną osobę, która lubi takie malinowato-różowawe czerwienie.
I ostatni zwyklak - szalik dla córki. Powstał z połączenia trzech kolorów pojedynczych motków dość grubych włóczek. Tak o zrobiłam, żeby je zutylizować i wyszedł całkiem fajny, lejący, wielkooki zawijak. Tyle co skończyłam, Zdjęcie nie oddaje rzeczywistych kolorów, które razem dają miły dla oka efekt - są tam dwa odcienie morskich turkusów i seledynowato-zielony. Spróbuję jutro w dziennym świetle zrobić lepsze zdjęcie. Jeśli wyjdzie jako-tako, to dołączę.
Fajne dziergadełka, kiedy Ty Gosia to drutujesz ? mi ciągle brakuje czasu.... Może na emeryturze troszkę powalczę z drutami :D :D :D
OdpowiedzUsuńW między czasie Becia :D Sweter męczyłam z doskoku ponad miesiąc, komin szybciutko - wtedy, kiedy powinnam sprzątać przed świętami a nie chciało mi się, szalik w świąteczny wieczór, żeby ręce od jedzenia trzymać pod kontrolą :D
Usuńno... jak na zwyklaki to całkiem fajne ciuszki udziergałaś !
OdpowiedzUsuńŚwietne zwyklaki :-) Sweter doskonały - wierzę, że się jeszcze przyda w tym sezonie.
OdpowiedzUsuńKomin i szalik rewelacyjne :-)
Pozdrawiam serdecznie.
U Ciebie wciąż piękne rzeczy :)
OdpowiedzUsuńtakie zwyklaki są fantastyczne no a sweter w moich ulubionych kolorach
OdpowiedzUsuń