Dwa posty temu (czyli w kwietniu) wspominałam wrześniowy pobyt nad morzem i marzyło mi się wtedy, żeby znów jeszcze pojechać. Marzenie szybko dość się zrealizowało, bo powtórka była zaraz w czerwcu, dzięki czemu już teraz w październiku mogę powspominać, jak fajnie było :D
(wspomnienia+marzenia=potencjalna realizacja, ale tym razem trzeba będzie przynajmniej pół roku zaczekać).
Dzianinowo jestem w czarnej dziurze (czytać : nic nowego nie mam do pokazania)
W pociągu nad morze(czyli początkiem czerwca) zaczęłam szal i do tej pory brakuje ok. 40cm do zakończenia, bo straciłam jakoś do niego serce :/
Zielony sweter dalej nie ma rękawów i nie wiem co z nim zrobię, bo patrząc na siebie i ten gotowy już korpus stwierdzam, że trzebaby spruć :/ Obawiam się, że ze wszystkiego co starsze na zimę, to zmieszczę się jedynie w szaliki :/
Chodzą mi pewne dzianinowe projekty po głowie i liczę, że wraz z nastaniem długich, jesienno-zimowych wieczorów, odnowi się moje druciane hobby.
Zobaczymy.
No i najważniejsza informacja : mam przecudownego drugiego wnuczka, już prawie dwumiesięcznego :) :) :) Liczę godziny do soboty, żeby pojechać i wyniuniać na zapas do następnej wizyty :)