Tytułowe zimowe przetwory zaczęłam od... nastawienia orzechówki :) Pierwszy raz robiłam w ubiegłym roku i wyszła rewelacyjnie, więc postanowiłam, że będzie corocznym rytuałem.
Żeby nie było - nie z alkoholicznych zapędów, to na lekarstwo, dla zdrowotności i sprawdzone, że nic tak doskonale i szybko nie leczy kłopotów z żołądkiem, jak kieliszek tego specjału.
Przepis na specjał wyszperałam w internecie już nie pamiętam gdzie. Pamiętam za to, że podobno z niewielkimi modyfikacjami przepis ma ponad 200 lat i ja się nim podzielę, bo czemu niby nie - do dużego słoja pakujemy :
25 zielonych orzechów włoskich w łupinach pokroić
pół litra czystej wódki
200 ml spirytusu
200 ml wody
300-400ml miodu
+ można dodać odrobinę cynamonu i 2-3 goździki(ja dodaję)
Orzechówkę powinno się robić 1 lipca, orzechy radzę kroić w rękawiczkach (chyba, że nie będą przeszkadzać brunatne plamy przez prawie miesiąc :D ) Szczelnie zakręcamy słój, trzymamy w ciemnym miejscu, potrząsamy nim co parę dni aż do Nowego Roku. W styczniu zlewamy delikatnie, najlepiej przez gazę czy cokolwiek filtrującego do butelek i odstawiamy do ...1 lipca, kiedy to nastawimy nową orzechówkę a ta jest idealna. Można skrócić oczywiście obydwa procesy o 2-3 miesiące, ale taka prawdziwa, powinna być tak właśnie poprowadzona.
1 lipca do oczywiście data umowna, chodzi o przełom czerwca i lipca a przede wszystkim o to, by orzechy i łupiny nie były za twarde i dały się bez problemu pokroić (jeśli ktoś chciałby robić, to radzę się spieszyć, to już ostatnie dni). I na prawdę radzę nie zapomnieć założyć gumowych rękawiczek.
Chętnie przyjmę różne przepisy na nalewki owocowe w celach porównawczych. Chcę zrobić dobrą wiśniówkę i malinówkę.