Przeglądając pudełko ze starymi fotografiami, wpadło mi w ręce zdjęcie pierworodnej z dzieciństwa. Dość kiepskiej jakości (czas dla lichego papieru też pewnie nie na plus zadziałał), ale widać (no, umówmy się, że TROSZKĘ widać) na nim sweterek, w który wlałam całą swoją czułość dla córci :) Jako że czasy były kryzysowe, to sweterek nieomal jak sukienka i "rósł" potem razem z nią, służąc chyba ze 3 lata, a 2 to na 100%. Ciepła, grubawa wełenka, na której wyhaftowałam jakieś plamki kolorowe. Po wielu, wielu latach dowiedziałam się, że ten sweter był dla niej jedną z traum i katorg dzieciństwa i go nie znosiła... :/ Twarz przysłoniłam, bo o zgodę na publikację lica nie zapytałam :)
Chyba córkę rozumiem:).
OdpowiedzUsuń;) ponad 30 lat wstecz... inne realia, moda, możliwości, umiejętności...
UsuńByła konieczność dziergania sweterków z czego się dało. Golf i ciężkie rękawy mogły dziecko drażnić. Moją córkę pani wzywała do tablicy, żeby się przyjrzeć wrobionemu pejzażowi z resztek włóczek, na przodzie sweterka. Ciężkie były to czasy. Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńCzego to człowiek sie dowiaduje po latach 😂😂 Sukienka bombowa 👍
OdpowiedzUsuńJest co wspominać. Super.
OdpowiedzUsuń