Dwa (lub trzy) niedokończone swetry leżą już tak długo, że zastanawiam się, czy pamiętam "jak tam leciało", żeby ogłosić finisz... :/ i czy kiedykolwiek do tego dojdzie ... :/
Tymczasem dłubię tzw. powolny, bezmyślny, telewizyjny szalik. Cienki, bo stwierdziłam że taki potrzebuję, bezmyślny - czyli prostym wzorem, żeby tylko od czasu do czasu kontrolować kątem oka czy wszystko idzie jak powinno. Postęp - ciągle przed połową roboty, jakieś 35% jest póki co.
Ponieważ nie wygląda to zbyt efektownie, kolorystycznie dołująco, to wstawię kilka fotek z wrześniowego Dźwirzyna. To był przecudny, spokojny tydzień. Aura znowu była dla mnie łaskawa i pogoda super dopisała. Mało ludzi, cisza, błogość dla wszystich zmysłów.
Miło powspominać. Mam niesamowitą słabość do naszego morza. Mogłabym jeździć w każdym miesiącu i wcale nie męczą mnie te wielogodzinne podróże, często z przesiadkami.