Moi mili odwiedzacze :)

sobota, 31 grudnia 2011

Rocznica blogowania i CANDY!

Nie mogę uwierzyć - wieczorem stuknie roczek mojego blogowania, a mnie to cały czas jak dziecko cieszy. Jakbym zaczęła góra miesiąc-dwa temu. Nie chciałabym powtarzać sloganów, banałów, lać miodu do cukru i smarować tego jeszcze wazeliną. Ale jak tu nie powiedzieć, że tyle wspaniałych osób dane mi było w tym blogowym świecie poznać. Niektórych osobiście, z innymi  kontaktuję się bardziej prywatnie mailowo  czy telefonicznie. Że tyle ciekawych rzeczy mogę poznawać, podpatrywać, nauczyć się, tyle pięknych miejsc zobaczyć na Waszych wspaniałych fotkach. Wiele blogów śledzę, podczytuję, kibicuję i nie wyobrażam sobie takiego dnia, by mieć dostęp do sieci, a przynajmniej na moment nie zaglądnąć w blogowy świat.

Nnnnnnnnnnnnoooooooo,  jest rocznica - jest okazja do ogłoszenia rocznicowego candy:)
Wszystkich chętnych zapraszam. Zgłoszenie tradycyjnie poprzez wyrażenie chęci w komentarzu pod tym postem + zamieszczenie info z  podlinkowanym  zdjęciem u siebie. Osoby bez bloga mogą zamieścić takie info na NK czy  FB, a jeśli i tam nie mają swojego konta - poinformować mnie o tym w komentarzu i zostawić kontaktowego maila. Zapisy do 15 stycznia. Jako podlinkowany banerek z info o candy wklejamy to zdjęcie :
Czy już widać, co jest do wygrania?
Zestaw 2 szaliczków - zamkniętych w obwód (wygląda na to, że to jakiś hit w tym sezonie, te zszyte jak kominy szaliki...)
Jeden w kolorze bladej kawy z mlekiem, drugi - rozjaśnionej mlekiem czekolady. Wykonane z tego samego gatunku włóczki z udziałem moherku, więc są sprężyste, nie naciągają się i ne odkształcają za bardzo, gdy je naciągamy do omotania wokół szyi. Zrobione podobnym, ale nie jednakowym wzorkiem. Fajnie się uzupełniają i komponują, ale oczywiście można je nosić też oddzielnie. Do szaliczków, oprócz tradycyjnych słodkości, dołożę coś specjalnie wybranego dla zwycięzcy.
Kilka  zdjęć szaliczków w różnych konfiguracjach poniżej :


 

Cóż - pozostaje mi Was zaprosić do udziału, jeśli podobają się. I złożyć wszystkim SRDECZNE, NOWOROCZNE ŻYCZENIA!
Moje minione noworoczne życzenia jakie dostawałam średno się sprawdzały - powiem więcej, że dość marnie.  Rozważałam nawet, czy aby tych życzeń nie przyjmować więc np. w włóczkowych motkach, talonach do pasmanterii czy choćby do Biedronki. Ale nie będę ryzykować totalnego braku życzeń :D
Sobie sama życzę głównie zdrowia. O resztę z lepszym czy gorszym skutkiem postaram się zawalczyć sama :)

czwartek, 29 grudnia 2011

Miałam ci ja golfiak....

..brązowiutki, jak gorzka czekolada, luźno dziergany, by miękko się układał, ale ciepły, bo z uroczej, nierównomiernie ręcznie przędzionej wełenki. Milusieńki. I co? Weszła pierworodna, w ręce wzięła, przez głowę przełożyła i się zaczęło : "Oooo, fajny... twój? Może być mój?
No i co  - nie oddasz człowieku jako matka? Dziecku własnoręcznie urodzonemu? Oddasz...

A golfiak może jeszcze sobie tej zimy zrobię. Póki co szykuję "fotozachętę" tego, co przygotowałam dla Was kochani zaglądacze na candy, z okazji 1rocznicy mojego bloga. To w Sylwestra - już teraz zapraszam :)

wtorek, 27 grudnia 2011

Tunika i szaliczek

Tuniczka morsko-turkusowa. Pokazywana zaczęta gdzieś niżej na dowód, że "się robi". W między  czasie ze dwa razy pruta i zaczynana od nowa.  Wreszcie doczekała się ukończenia. Córka liczy, że dekolt bardziej się rozciągnie po premierowym praniu, bo miał być szerszy.
 Zrobił się jeszcze na szybciora szaliczek wrzosowaty dla mamy, jako dokładka do świąteczno-imieninowego prezentu. Taki :

czwartek, 22 grudnia 2011

Jednak jeszcze raz przed Świętami

Zdrowieję:) Zamierzam ogarnąć całokształt:) A nawet zrobiłam lekką, zimową szalikoapaszkę, objechaną delikatną, małą falbanką. Melanż brązu i beżu z delikatnym, srebrnym błyskiem. 
Rozłożone wygląda to tak :

I daje się wiązać, upinać pod szyją na różne sposoby, m.in. tak :  

czy jak tam jeszcze fantazja podpowie - związać, spiąć broszką, czy niechby dyndało puszczone luźno, przez szyję przewieszone. Się zobaczy. Jest luźno zrobione, z miękkich, akrylowych nitek + cieniusieńka srebrna i miękko się poddaje we wszystkie strony. Kolor najbardziej zbliżony do oryginału,  to zdjęcie ostatnie (w każdym razie wg mojego monitora). Jestem z tego udziergu bardzo zadowolona.

Wyjście do sklepu zaowocowało spotkaniem z Bernadką
i... prezentem od niej, wyciągniętym z torebki:) 
Prezent nie zawisł na choince, tylko na kwiatku, przerabiając go tym sposobem w świąteczny stroik :

Tą bombą  kończąc, jeszcze raz składam wszystkim cały stos życzeń świątecznych:)




wtorek, 20 grudnia 2011

AAA!!! BUUUU!!!

Najpierw AAA!!!

Wygrałam u S. i N. (  http://nordberd-moonat.blogspot.com/ ) aniołka. No i przyszło dziś pudło. Sobie myślę, jak można aniołka w takie pudło wielkie...(myśląc "aniołek" widziałam w wyobraźni cacuszko ze zdjęcia wielkości mniej więcej paczki papierosów). A tu anielisko prześliczne, wielkie(sam misiaczek który trzyma mierzy 7cm)! A do Anieliska jeszcze przepiękna stroik-choinka, wiązka pachnącego cynamonu i niezła dawka słodkości. Do tego liścik fikuśnie złożony:) I jak się tu nie cieszyć?
Wkrótce po dostarczycielu paczki zapukał pan listonosz - z karteczką od Agnieszki( http://nitkowo.blogspot.com/):
Agnieszko! Bardzo dziękuję, tym bardziej mi miło, że zupełnie się nie spodziewałam:)

No a teraz - niestety :( - BUUU!!!

Dopadło mnie choróbsko po kilku latach. I to tak, że nie ominęła mnie wizyta u lekarza i pierwszy od chyba jakichś 15 lat antybiotyk. Czuję się po prostu fatalnie. Liczę, że szybko mi przejdzie(szczerze powiem, że pierwsze symptomy ozdrawiania jakby już czuję, w każdym razie da się siedzieć). Tym bardziej, że Święta za pasem, a mój stan przygotowań do nich - szczątkowy zupełnie. W zasadzie mogę przedstawić ten stan na dwóch zdjęciach :
 Choinkę ubrałam w jakimś chorym amoku wczoraj po przyjściu od lekarza i z apteki z myślą, że jak tego siłą woli teraz nie zrobię, to najbliższe siły zbiorę po Świętach, a to chyba za późno.
To co na zdjęciu +majonez w lodówce kupiłam parę dni wcześniej(papryczka roboty mamy:), żeby nie było, że wszystko z gotówców). Z wypieków to na razie mam tylko na twarzy:)
Tak więc daję sobie do czwartku na dojście do siebie w miarę, by móc w piątek przekręcić co się da na lewą stronę i siłą rozpędu zrobić wszystko co konieczne. Z doświadczenia wiem, że potrafię(jak muszę) zrobić 99% teoretycznie niemożliwego w jeden dzień, a 1% mniej ważny nie musi być zrobiony:)

Moi drodzy - prawdopodobnie to mój ostatni wpis przed Świętami, więc chciałabym Wam wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia. Tego co najcenniejsze, czyli duuużo zdrowia. I wszystkiego, czego tylko sobie zapragniecie.
Mam nadzieję, że wybaczycie brak tradycyjnych, pocztą przesyłanych życzeń. Za to po Świętach zaproszę wszystkich chętnych  na candy, bo zbliża się rocznica mojego blogowania (ależ to zleciało......)
     

sobota, 17 grudnia 2011

Dla bardzo małej damy

Taki komplecik "na poważnie" - czerwona sukienusia zapinana na szeleczkach z maciupkimi kieszonkami i bolerko do kompletu. Wykończenie szydełkowe. Mniej więcej na pół roczku w porywach do roku(zależy jak będzie dama przybywać). Wiem, że mało praktyczne, ale za to bardzo kochane. Niestety, nijak nie mogłam zrobić porządnego zdjęcia, na wszystkich wyszło mi to jakoś koślawe, a wcale takie nie jest. Na dodatek mam problem coraz większy z monitorem - domaga się pilnej wymiany, obraz mam za ciemny i przekłamuje nieco  kolory. W każdym razie to co poniżej, powinno być w ciepłej, dość żywej i wyrazistej czerwieni.Trudno mi powiedzieć, czy takie właśnie zobaczycie.

Co wnikliwsze osoby zaglądające do mnie pewnie się zorientowały, że co innego zaczynam (czasem po kilka rzeczy jednocześnie niemal) a w efekcie robię( i kończę, hahhaha) całkiem co innego. No tak mam i taki mój urok :)

sobota, 10 grudnia 2011

Dietetyczne cukierki choinkowe:)

Sięgając pamięcią mocno wstecz, do dzieciństwa, pamiętam, że na choince, obok przeróżnych ozdób, wisiało na nitkach mnóstwo słodyczy. Oczywiście mama grzmiała groźnie, by nie podjadać, co wszyscy łącznie z ojcem potajemnie i ukradkiem czynili:). Niektórzy (ja, hahaha) sprytnie wyjadali cukierka ze środka, zostawiając ładnie uformowany papierek :D
W tym roku na moim drzewku i osób które zamierzam obdarować, zawisną dietetyczne cukierki, zrobione przeze mnie własnoręcznie. Wyglądają tak :
 Są dość duże - ok 12-13 cm, zrobione ze : złotawej folii, kremowej organzy i wąskiej, atłasowej tasiemki. Zrobiłam kilka w ubiegłym roku i sprawdziły się, teraz więc będzie ich więcej.
 Ich dietetyczność polega na tym, że zawartością jest gąbka :) Raczej nikt podjadać nie będzie :)

środa, 7 grudnia 2011

Znów wygrana! (Kilka słów przy okazji)

Czyż nie jestem szczęściarą? Ledwie kilka dni temu przyszedł obraz od Ewy wygrany w jej candy, a  tu wczoraj - taram! 
Anioła wygrałam, o tego, którego zdjęcie  pozwoliłam sobie pożyczyć  :
Wygrana bardzo mnie cieszy, będzie sentymentalną pamiątką, bo niezmiernie lubię współny blog tej przesympatycznej pary  (http://nordberd-moonat.blogspot.com/), a także ich blogi osobiste, które szczerze polecam.

Robótkowo jest tak u mnie - jakby to obrazowo powiedzieć... jak komu krew z nosa pójdzie, to szybciej, niż ja cokolwiek ostatnio robię. Niestety, czas mam straszliwie mocno ograniczony na przyjemności. Zaczęłam szarą tunikę, która mi po głowie chodziła, na razie jest tyle :


Wiem, że jeszcze nic nie widać - to tylko dowód, że coś dziubię. Tak, wiem też, że niedawno pokazywałam coś całkiem innego, zaczętego, na podobnym etapie robienia. Tamto spruć musiałam, bo zreflektowałam się, że zbyt ciasne zaczęłam. Zniechęciło mnie to nieco i na razie tamte kłębuszki poszły w odstawkę.  Mam nadzieję, że to doprowadzę do szczęśliwego końca, wyjdzie ekstra, żebym z dumą mogła zaprezentować.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Szybki komplecik

Czapka z szalikiem. Komplecik zrobiony na szybko, błyskawicznie. Zanim Mikołaj zaniesie w worze jutro pewnej młodej damie - prezentacja przez damę nieco podstarzałą(czyli mnie ;p)
P.S. Zawsze uważałam, że nie umiem czapek robić, czas to przełamać. Co nie umiem, jak umiem! :D:D:D
Nad innymi modelami popracuję :)

środa, 30 listopada 2011

Miejskie wschody słońca

U mnie z okna wygląda to tak :
Pora taka, że jeszcze nie widać w pełnej krasie paskudnego parkingu, przed jeszcze paskudniejszą boczną ścianą marketu - widoku pierwszoplanowego, którego "uroków" codziennych staram się nie dostrzegać(przecież mam fajnie:) do sklepu blisko).
Pomiędzy światłami uliczno-innosklepowymi w oddali, mogę wczesnym rankiem obserwować przy kawie tą nieco przysłoniętą niestety łunę wschodu(oczywiście jak aura pozwala).

Chciałam jeszcze Beci (http://magicznaszuflandia.blogspot.com/2011/11/wyroznienie.html) podziękować za wyróżnienie.
Dziękuję! :)
Ponieważ takowe wyróżnienie już dostawałam, wszystko co się z nim wiąże napisałam tutaj : http://magorzaciarnia.blogspot.com/2011/07/dwa-wyroznienia.html
więc kto zainteresowany - przekierowuję powyższym linkiem:)
Robótkowo wymuszony pracą zastój. W głowie snują mi się już wizje tego, nad czym zasiądę w wolnej chwili, przede wszystkim prześladuje mnie wizja pewnej popielatej tuniko-sukienki.Wszystko łącznie z włóczką czeka na odpowiedni czas.
 Miłego dnia dla wszystkich!

czwartek, 24 listopada 2011

A ja dzisiaj z rana, jak słoneczko...

...wylazło zza lesistych, zamiejskich górek ,

 miałam olbrzymią przyjemność wędrować sobie przepięknymi, zaszronionymi , polno-zarośniętymi okolicznościami przyrody (tu następuje może za dużo zdjęć, ale nie potrafię wybrać kilku, bo wszystkie mi się podobają , i tak dobrych parę z bólem serca nie wkleiłam, żeby nie popadać w przesadę:)











I pomyśleć, że to wszystko mam kilka, kilkanaście  minut marszu od mojego blokowiska(na szczęście!).
Nie mam żadnej wiedzy fotograficznej, więc zdjęcia intuicyjne, nic przy nich nie robiłam(jak apart-pstrykawka pozwolił), niektóre jedynie przycięte.
P.S. godz.20.48
Słońce tylko 2-3 godziny było - wychyliło się, obejrzało świat i stwierdziło, że idzie spać. Przykryło się chmurnie i zrobiło się szaro-buro.

piątek, 18 listopada 2011

Znowu wygrane! A poza tym ...

Już jakiś czas temu u Bożeny(http://osobiebb.blogspot.com/) wygrałam tą książkę :
A wczoraj u Ewy ( http://evejank.blogspot.com/) ten obraz :)

No więc jak tu się nie cieszyć? Zrobiłam sobie przerwę w pracy, żeby się tym pochwalić.

Przy okazji napiszę, że robótkowo musi być niestety odrobinę zastoju - znowu praca na termin.Tak więc  zaczęty dla córki sweterek w stanie -


- jak widać : szczątkowo-początkowym, musi nieco poczekać.

Korzystając, że jestem przy głosie, chciałam serdecznie podziękować za masę życzliwych słów, które zostawiacie w komentarzach. Dają mi pozytywnego kopa nie tylko do dalszych dzianinowych prac, ale także do zwykłej codzienności.
Wszystkich hobbistów, pasjonatów, zakręconych na punkcie twórczości wszelakiej, bardziej lub mniej profesjonalej, zapraszam do zerknięcia tu :
Myślę, że to bardzo fajne miejsce.

P.S. godz. 15,14
Moje drogie - może i mam szczęście :)  Ale wiecie jak to jest, coś za coś : kto nie ma szczęścia w... to ma szczęście w ...
Może powinnam zająć się hazardem ....... :D:D:D

wtorek, 15 listopada 2011

Golfiakomania

Kolejny golfiak, czy jak nazwała te rzeczy nasza blogowa koleżanka Jaskółka w komentarzu pod poprzednim postem - dusidło. Zakochałam się w tej nazwie :D
Tym razem w melanżowym popielu - Czarna Lolu - zostalo od swetra, który Ci zrobiłam, więc zutylizowałam :)
To trzecie dusidło w dwa i pół dnia. Takie samo jak z posta niżej, tylko nieco obszerniejsze jest właśnie w drodze do Otwocka.
Dusidło popielate na chwilę obecną szuka właścicielki.
P.S. Już nie szuka - sąsiadka przygarnęła :)

niedziela, 13 listopada 2011

Golfiak frędzlasty

Różowo-fioletowawo-grafitowy. Kolory pewnie przekłamane, bo nie dość, że pora nie sprzyjająca robieniom zdjęć, to do tego moje marne w tym  względzie umiejętności i podobno( stwierdzenie córki) przekłamujący  kolory monitor, nadający się na "zamienię ciebie na lepszy model". W każdym razie kolorki mile dla oka pomieszane,  w dotyku też całkiem miła mieszanka  akrylu 70% i wełny30% . Miałam tego niezbyt wiele, więc co by tu zrobić na przedzimiu -golfiaka! Wstępną chęć przygarnięcia zadeklarowała córka starsza.
Włóczka nie dość, że przyjemna w dotyku, okazała się też być bardzo wydajna i spokojnie starczy na jeszcze jeden, nawet znacznie obszerniejszy. Jeżeli ktoś chciałby - proszę o maila w celu ustalenia szczegółów.
Dziękuję za słowa współczucia wględem mojego kręgosłupa pod postem niżej. Jest znacznie lepiej, ale nie mogę powiedzieć, że super. Staram się uważać i w ogóle trzymać postanowienia. Najgorsze jest to, że w teorii to jestem wyśmienita niemal, gorzej z praktyką...

czwartek, 10 listopada 2011

Sweterek Dla Czarnej Loli, a także o wielkim cierpieniu i mocnym postanowieniu

Dostałam właśnie smsa, że dotarł, mogę więc pokazać sweterek zrobiony dla Czarnej Loli. Jest bardzo podobny do tego płaszczoswetra robionego dla córki, tyle, że ten jest krótszy, ma inną pliskę zapięciową i ma ładnej wymodelowany kołnierz, bo wyeliminowałam błąd zrobiony przy tamtym :) Wygląda tak :

Przedwczoraj spotkała mnie dotkliwa kara za niehigieniczny tryb życia. Poczułam nagłe ukłucie w krzyżach i... nogi się pode mną ugięły gdy z trudem wstałam, łzy same poopłynęły a ból był przeogromny. Okazało się, że wysunąło mi się coś tam w kręgosłupie. Przecudowna  fizjoterapeutka pani Kasia uratowała mnie przed ogryzieniem tynku ze ścian. Przybyła, kazała okazać  wątpliwej  jakości  nędzne resztki wdzięków i przystąpiła do zarzynania mnie. Sponiewierała mnie co nieco, nakazała samej się też poniewierać ściśle wg wskazań i co - mogę tylko podziękować, bo choć czuję, że wszystko tam mam na włosku, ale NIE BOLI!

To przykre doświadczenie otworzyło mi oczy, jak to nie dbam o siebie i że trzeba coś z tym wreszcie zrobić. Postanowiłam więc, że będzie więcej ruchu,  mniej żarcia, przynajmniej co godzinę wstanę i kilka minut się poruszam, choćbym nie wiem co robiła. I w ogóle będę sama dla siebie milsza i będę się rozpieszczać.
Ponieważ to ostatnie jest najprzyjemniejsze i najłatwiejsze - od dziś wprowadziłam :) Powyciągałam wszystkie sole, olejki, mydła,zakupione tu:
                                                 http://www.galeriamydelisoli.pl/
 i zaczęłam rozpieszczanie ponadgodzinne :)
Najlepiej ma się moja psychika, ale i ciało jakieś lżejsze, gładsze i bardziej napięte. Jeszcze kilkanaście systematycznych rytuałów rozpieszczania i będę w wieku mojej córki - przynajmniej tej starszej :)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Dzień relaksu

Tak sobie dziś zaplanowałam - żeby było miło i przyjemnie. Więc co - w autobus i na wieś!
Na początek zdjęcie z mojej ulubionej kładki na Wisłoce.  3 posty niżej zdjęcie zrobione komórką kilka tygodni temu, mniej więcej w tym samym miejscu - można zerknąć i porównać "spustoszenie" jesienne:)

Potem sobie szłam, szłam taką drogą  -


Podziwiałam m.in. podsychające chabazie po mojej lewej stronie


A po prawej  -  las, który właściwie kolory już utracił .


Idąc tak idąc, cały czas tą samą drogą, czasem zerknęłam za siebie - tu akurat z widokiem na lokalne gospodarstwo agroturystyczne -

Nnnnno. Jak doszłam do celu, powitała mnie radośnie para szalonych wariatów, która zaraz zajęła się swoimi ulubionymi zajęciami - wspólną zabawą, wspólnym podgryzaniem się, siłowaniem.

 A potem miły dzień na pogaduszkach z żoną kuzyna i zazdrosne spoglądanie na widok za domem

Ech.......... czy muszę pisać, że baaaardzo mi się nie chciało wracać do blokowej rzeczywistości ?