Moi mili odwiedzacze :)

środa, 16 sierpnia 2017

Mój sweterek

   Po wielokrotnych zmianach koncepcji, kilku restartach, skończyłam już jakiś czas temu ten sweterek - wreszcie coś dla siebie :)
Odleżał chwilę, w końcu dzisiaj dojrzałam, żeby dosłownie kilka kosmetycznych wykończeń dokonać. Najwyższy czas - liczę, że to ostatnie ciepłe dni i w końcu przyjdzie moja ukochana jesień. Nie trawię upałów, nawet nad morze wybieram się dopiero początkiem września.
  Sweterek ma kolor wiśniowy, co zdjęcie robione przez przez profana fotografii
 ( czyli mnie) zupełnie nie nie oddaje. Próby manipulacji przy zdjęciu niewiele dają, po prostu mi to nie wychodzi i już, taki urok osobisty moich umiejętności :)
W każdym razie to Super Inci Narin, Nako, kolor nr 999
Sweter leciutki, chociaż długości za tyłek a i w rozmiarze moim dość dorodnym, że tak się bez szczegółów wyrażę ;), kto mnie zna, ten wie ;) - ok 30dkg 

Pochwalę się też, że skończyłam przepiękny zielony szal. Jeszcze nie miałam warunków, żeby go zblokować, ale SKOŃCZYŁAM :)
Jak będzie zblokowany to może jakoś uda mi się tą cieniznę dziurawą obfotografować chociaż ćwierć przyzwoicie, żeby mieć powód do utworzenia kolejnego posta. 
Jeszcze dzisiaj zacznę kolejny szal w kolorze bakłażanowym, chociaż czasu
 nie mam za bardzo. Pewnie najwięcej go przybędzie, dopiero w czasie pendolinienia się nad morze, czego już z utęsknieniem wyczekuję :)
Zupełnie zapomniałam, że mam PRAWIE ŻE skończony jeszcze jeden sweter, czarny. Trzeba mu rękaw jeden doszyć, bo jeden JUŻ doszyłam :D
Jest to taki sobie normalny, gładki zwyklak, korci mnie żeby go ...wyhaftować, tzn. spróbować, bo nigdy nie robiłam  haftów na dzianinie. Jeszcze pomyślę, zobaczy się po doszyciu rekawa, czyli kiedyś tam :)

wtorek, 1 sierpnia 2017

Post dzianinowo-doniczkowy

Jakaś beznadziejna się zrobiłam. Dwa swetry leżą, które wymagają właściwie kosmetycznego wykończenia, więc zamiast cieszyć się ukończoną pracą, obficić, pokazać, to ja co ? Dłubię szal, o taki -
Zamierzam go do końca sierpnia skończyć, żeby początkiem września w drodze nad morze dłubać inny, ciemnobakłażanowy.
Swetry pokażę dopiero, jak je wykończę.
Za to teraz coś co mi ostatnio oko cieszy - przypadkowo wyhodowana z pestki jabłonka - miałam w jabłku podgryzaną przy kompie taką już skiełkowaną, więc wcisnęłam obok kwiatka. Wyrosła dość szybko, więc jej dałam gościnę w dużej filiżance i patrzę jak rośnie. Zamierzam jej przyciąć czubek z nadzieją, że wypuści boczne gałązki. A jak już wypuści, to może w ogóle zajmę się w takiej sytuacji sadownictwem, hahaha.
To nie mój pierwszy nasionkowo-hodowlany sukces - 
z nasiona wyrosła mi taka oto wisteria -
i adenium, zwana różą pustyni, lub też baobabem, chociaż to nie jest ten prawdziwy baobab -
Liczę, że wszystkie kiedyś zakwitną, czym nie omieszkam się natychmiast pochwalić :)
I to by było na dzisiaj tyle. Może jeszcze niech ktoś skręci to słońce, nie trawię upałów do tego stopnia, że rozważyłabym nawet zamążpójście za jakiego poganiacza reniferów na dalekiej północy.