Moi mili odwiedzacze :)

środa, 31 grudnia 2014

Candy rocznicowo-noworoczne

   Moi drodzy podpatrywaczo-podczytywacze !
 Jutro wejdę w piąty rok mojego blogowania. Pamiętam pierwszy wpis w ostatni dzień 2010 roku, który jakimś cudem udało mi się poczynić, chociaż większość ustawień to były dla mnie jakieś czary-mary.
    Dzisiaj po 4 latach chcę podziękować 533 osobom, które zainteresowały się moimi wypocinami tutaj ( tak mniemam,  skoro widnieją jako osoby obserwujące), wszystkim którzy zaglądają systematycznie, z doskoku czy przez przypadek. Wszystkim, którzy być może jeszcze dołączą do mnie i przeczytają te słowa. DZIĘKUJĘ! Jesteście dla mnie ważni, cieszy mnie każdy komentarz, każdy mail.
 
A teraz chciałabym ogłosić rocznicowo-noworoczne candy czapkowe, bo na tą okoliczność postanowiłam oddać 2 czapki wydziergolone przeze mnie.
Każdy, kto chciałby którąś przygarnąć, proszę :
 - zostawić komentarz w którym proszę o określenie którą czapkę chcecie - w rudobrązach, czy bieloszarościach
 -udostępnić wybrany, podlinkowany banerek

     Kochani, wkrótce powitamy Nowy Rok. Liczę, że przyniesie nam wszystkim same dobre chwile, zdrowie będzie dopisywało, spełnią się nasze życzenia, pragnienia.

niedziela, 28 grudnia 2014

2 razy coś pod szyję

   Radosnego gmerania w reklamówce motków do testowania ciąg dalszy :)
   Z melanżu niebieskich, morskich i popielatawych turkusów Red Heart Boutique Unforgettable (kolor 3960) zrobiłam taki niezbyt skomplikowany szaliczek, dziergając sobie radośnie na taką długość, na jaką zawartość motka 100g/256m pozwoliła. Wyszło tak :




Całkiem przyjemny i miękki akryl w tym szalu, imitujący do złudzenia cienką, luźno skręcaną wełenkę.Robiło się fajnie.

 

















   
    Jeszcze fajniej dziergało mi się taki prosty komin z pięknego fioletu z cienką metaliczną i błyszczącą nitką pod kolor. To Red Heart Shimmer 100g i też jak wyżej 256m. Miękutka, świetnie śmiga po drutach - przybywało dosłownie w oczach. Fakt, że wzór i fason mało twórczy i można dziergać nawet po ciemku,  ale chyba każdy przyzna, że po prostu ponadczasowy jak klasyczny fason dżinsów :D
 Z motka wykorzystałam jakieś 75-80% na oko. Z tym akrylkiem najprawdopodobniej zaprzyjaźnię się na dłużej.

  Teraz będzie przerwa w testowaniu, bo sięgnęłam do zapasów po wełenkę w kolorze niebieskawego dżinsu - będzie (w każdym razie ma być) tunika bezrękawnik.

niedziela, 21 grudnia 2014

Owijak na szyję

   Generalnie nie przepadam za golfami i czymkowiek poniżej brody. Ale nie dotyczy to zimowej pory, bo jako zmarźluch nie znoszę, jak mi w szyję i dekolt ciągnie. Dlatego w reklamówie włóczek do testowania od Coats, pierwszy rzucił mi się w oczy duży motek grubej, mięciutkiej Aresa Color, w melanżach mglistch miętowych zieleni, niebieskawości i białawego, 150g/135m.
Włóczka gruba, luźno skręcona więc zarzuciłam na druty10 i "rzadkim ściegiem" (narzut,2 razem dwa rzędy, trzeci rząd prawe-lewe), zrobiłam szal, który połączyłam  i tak powstał zawijak do dwukrotnego zamotania, dając na prawdę przytulne ciepełko. Nie bardzo wiedziałam jak to będzie z wydajnością, dlatego taką opcję roboty wybrałam. Okazało się, że wystarczyło jeszcze, by obrzucić brzegi słupkami grubym szydełkiem. Wyszło tak :
Wszystkim, którzy lubią coś miękkiego, ciepłego i grubego pod szyją polecam tą włóczkę, z tego co wiem, jest kilka wersji kolorystycznych.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Dwa szale

   Wreszcie się spięłam i dokończyłam rozgrzebane dwa szale.
  Zielone listki z cienkiej angorki :
i 100% klasyki, czyli szary "ryżowiec" z czarnymi frędzlami, z niezbyt grubej mieszani wełny z akrylem :
  Znaczącego kopa do ich dokończenia dała mi spora reklamówa motków przekazanych do testowania (o czym pisałam post niżej) do których już się dobrałam, a zaczęłam od motka, który jako pierwsze wpadł mi w oko. Przerabiam go na komin-owijak :
ale o tym będzie już następnym razem.




poniedziałek, 8 grudnia 2014

Pakiet testowy włóczek Red Heart i akcesoria Milward

   Z zaskoczeniem, ale oczywiście i wielką radością przeczytałam maila z propozycją przyjęcia pakietu włóczek do przetestowania.
   Firma Coats ma w swojej ofercie m. in. włóczki Red Heart, których wybrane motki właśnie dotarły do mnie wraz kilkoma akcesoriami Milward.
   Oczywiście od razu nastąpiło "wielkie macanie" i czytanie etykiet, bo nie wszystkie były mi znane, pierwsze skojarzenia "co na co" możnaby przerobić.
    Na razie, a właściwie od razu nieomal po rozpakowaniu, dzielę się tutaj moją radością i pierwszym spostrzeżeniem, która jest wspólną cechą wszystkich  tych różnych przecież motków - są mięciutkie, przyjemnie w dotyku. Bliższe spostrzeżenia i dane o każdym przedstawiać będę później, prezentując jednocześnie na co je wykorzystałam. Na razie "foto zbiorcze" :)

   

piątek, 5 grudnia 2014

Czapka

   Prześladuje mnie brak czasu, zwłaszcza na takie rzeczy, które bym chciała (czyli niekończące się przesiadywania z drutami, przy herbatce, radyjku, tv czy audiobooku). W związku z tym od strrrrrrrasznie długiego czasu leżą mi zaczęte 2 szale.
  Jedyna dokończona rzecz - czapka dla sąsiadki, obiecana chyba ponad miesiąc temu. Leżała mi ta wełenka na tą czapkę  jak wyrzut sumienia, w końcu zebrałam się w sobie, odłożyłam wszystko na bok i szybciutko machnęłam wczoraj. Zdążyłam nawet stuknąć i dostarczyć jeszcze przed północą w dniu imienin :) Zostało mi teraz tylko zdjęcie zrobione w nocnych warunkach, więc kolory troszkę przekłamane, W w oryginale dominuje wyrazisty róż, z odrobiną fioletu i jeszcze mniejszą odrobiną czegoś w rodzaju beżobrąziku. Wełenkę dostałam w kłębkach, więc nie znam składu ani nazwy, na moje oko to wełenka, być może z niewielką domieszką akrylu, o nierównej grubości, całkiem przyjemna w robocie była.

  Mam nadzieję, że szale wnet będą do pokazania. Przynajmniej jeden musi, bo będzie prezentem świątecznym. I nie mam na myśli Wielkanocy :D
P.S.
Moja hoja jest niezmordowana - kolejne koszyczki szykują się do rozkwitu :/ rozdzierając mi serce, bo o ile widok to piękny, to mój zmysł zapachu cierpi bardzo. Obrywam kwiatostany jak już nie wytrzymuję zapachu. Ktoś mi kiedyś napisał, że nie powinno się tego robić, bo nie będzie potem kwitnąć. Najwyraźniej nie dotyczy to mojego egzemplarza :/
P.S. 2
Ucieszyło mnie z kolei odkrycie, że mój grubosz jajowaty drugi raz w swoim ponad chyba 15letnim żywocie będzie kwitnąć :) Liczę, że - jak na tzw. drzewko szczęścia - szczęście do domu przyciągnie :)
Na razie tak to wygląda, na nocnym oknie :

poniedziałek, 3 listopada 2014

Szal

  Miałam napisać jako tytuł "radosnym kolorem w listopadową szarość", ale przyznać trzeba, że natura rozpieszcza piękną pogodą, przyzwoitymi temperaturami, więc na obecną chwilę byłoby to troszkę kłamliwe.
  Wracając do koloru szala : energetyczny żółto-pomarańczowy, zmącony kroplą kasztanu - tak bym go nazwała. Zakochałam się w nim od progu pasmanterii i nim doszłam do lady, portfel miałam już w dłoni. Dziergające kobiety znają ten stan ;)
  NAKO Moher Special, wystarczył jeden motek. Wzór dość znany, można go odszukać na popularnej stronie ABC robótek na drutach.
Szal też już pewnie spora część widziała na Facebooku, no ale nie wszyscy na pewno mają tam konto. W każdym razie zapraszam i tam.

czwartek, 2 października 2014

Jesiennie

   Najpierw zaległy mały sweterek rozpinany na 2-3 latka o którym pisałam, ze czeka na doszycie guziczków. Doczekał się, więc mogę zaprezentować :
 Zrobiony grubej miękkiej włóczki - dostałam ją w prezencie bez banderolki, więc nie wiem jakui skład, w każdym razie - na dotyk bardzo przyjemnej i dobrej gatunkowo.
    W między czasie machnęłam bardzo szybko (bo i robota nieskomplikowana) dla pierworodnej taki bezrękawnik z ciemnozielonej Alize Lanagold -
  Dzisiaj pierwszy raz w tym roku wszystkimi zmysłami dotarło do mnie, że nadeszła moja ukochana jesień. Potwierdzają to nawet skąpe jak na blokowisko widoki z okna :


Pogoda sprzyja, będę więc w najbliższych dniach ile się da spacerować i chłonąć jesienne klimaty. Zawsze odkąd pamiętam miały i mają dla mnie wielką moc energetyzująco-doładowującą.
P.S.
Nie, nie mam pięknych widoków za oknem :D 
 Z jednej strony mam wielki parking i delikatesy, z drugiej - mur kolejnego bloku. Ale jak człowiek chce, to wyrwie skrawki z kontekstu i stworzy sobie na prywatny użytek swój własny klimat i przymknie oko na to, czego nie chce i nie musi widzieć :)



czwartek, 25 września 2014

środa, 24 września 2014

czapka

Czapka w ramach utylizacji resztek. Połączyłam  grafit z cieniowaną od białości po ciemne szarości - nie pamiętam jakich, ale na pewno dość dobrych gatunkowo z udziałem wełny. Z zadowoleniem stwierdzam, że wyszła cieplutka i milutka.
A mały sweterek dalej nie ma guziczków :/  Muszę się zebrać w sobie i ruszyć do pasmanterii, pamiętając, żeby zabrać ze sobą MINIMALNĄ ilość pieniążków, bo znów mnie kusić będzie przy okazji :/ Postanowienie jest takie, żeby maksymalnie wydrutować się z zapasów.

poniedziałek, 15 września 2014

Nowe udziergi

   Ostatnio "zeszło" z drutów : mały sweterek na ok.2 latka, szal i czapka.
Sweterek na razie jest  bez guziczków, będzie więc pretekst no naskrobania kolejnego posta, żeby pokazać :)
   Szal powstał z 1 motka Moher Special Ebruli i wygląda tak :






Czapkę zrobiłam z tego, co zostało od kiedyś tam wydzierganego swetra -
    Za chwilę zacznę kolejny szal, z cienkiej czarnej wełenki.
   Pogoda cieszy, i NAWET taki leń jak ja stara się każdego dnia wypuszczać na spacery, (wzięłam sobie do serca wskazania rehabilitacyjne), ciągle jednak zapominam zabrać ze sobą aparat, żeby pokazać "moje okoliczności spacerowe".
   Na koniec powiem, że kolejny raz  mam dowód na to, że kradzione rośnie najlepiej. Zwinięte szczepki hoi wyrosły w całkiem dorodny okaz, który znowu kwitnie. Zawsze jak zakwita mam rozdarte serce pomiędzy tym co oko cieszy a nos znieść nie może. Ostatnio obywałam grona kwiatowe, bo słodka intensywność zapachu, zwłaszcza wieczorem,  była nie do wytrzymania. Teraz jest na tyle ciepło, że okno cały czas otwarte, więc może jakoś dam radę.


czwartek, 28 sierpnia 2014

Na koniec lata

   Tunika-bezrękawnik, na powitanie jesieni, żeby w plecy grzała. Bardzo prosta robota, leciutko podniesiona talia zaakcentowana warkoczykami.
   Alize lanagold, kolor antracyt. Zużyłam jakieś 17-18dkg na drutach 5,5,. Rozmiar będący obiektem wspomnieniowych westchnień z odległej przeszłości, czyli jakieś 38.
    Chyba się starzeję, bo ku własnemu zaskoczeniu odkryłam frajdę z wytwarzania przetworów na zimę :D Do tej pory niejako z corocznego obowiązku i tradycji kisiłam ogórki, marynowałam nieco papryki,
miałam kiedyś  tam epizod z jakimiś buraczkami i powidłami.
  W tym roku dołączył dżem z czarnej porzeczki i sok malinowy. Drugi rok z rzędu nastawiłam początkiem lipca orzechówkę a ostatnio ...
                                                          malinki + cukier + % = ....
   Tak się rozszalałam, że chyba coś jeszcze ze śliwek zmajstruję, bo wielki ich dostatek, może  jakieś leczo do słoików jeszcze. A, i kapustę zakiszę osobiście :) Taka jestem super gospodyni, prawie że sama siebie podziwiam :D
   Z gospodarskim pozdrowieniem dla stałych czytelników, anonimowych podglądaczy i zbłąkanych przypadkiem a czytających te słowa :)



niedziela, 17 sierpnia 2014

Szal i czapka

   Jedno i drugie zaczęłam dość dawno. I jednemu i drugiemu do zakończenia brakowało dosłownie kilka rzędów. Wczoraj wieczorem wreszcie się zmobilizowałam. Wcale wiele czasu nie potrzebowałam i oto mogę pokazać :
 1) Szal z Cashmiry Alize w kolorze takiego bakłażanowego fioletu.
     Wzór prosty dość, znaleziony w sieci. W trakcie dziergania zorientowałam się, że w wyniku konsekwentnie popełnianego błędu, wzór nieznacznie odbiegł od pierwowzoru i jednocześnie przyczynił się do tego, że krótsze brzegi mają naturalnie powstały skos 45stopni. Nie prułam, bo niezamierzony efekt tego błędu spodobał mi się i w szalu akurat wygląda dobrze.
    Szal jest na tyle duży, że postanowiłam go nie blokować - taki jest grubszy i mięsisty. Co nie znaczy, że nie można tego zrobić chociażby dla wyeksponowania wzoru.




2) Czapkę zaczęłam daaaawno temu, żeby wykorzystać miłe i miękkie resztki grubej, jakiejś tam do czegoś tam kiedyś użytej mieszanki granatowej i ciemnozielonej. Wyszła taka :


   Na druty zarzuciłam grafitową, właściwie antracytową Lanagold - ma być tunika bezrękawnik. Zaczęłam "na okrągło", ale w mniej popularny sposób - od dołu. Moja wyobraźnia nie ogarnia, kiedy dane mi będzie skończyć, bo kręgosłup dokucza (więc nic na siłę, tylko dla przyjemności), niemniej na drutach MUSI coś być, no więc "oczka węgielne" pod tunikę są :)

środa, 13 sierpnia 2014

Dużo i nic

   Nie, nie puściłam bloga w odstawkę. Splot okoliczności sprawił, że nie miałam specjalnie czasu.
Jeśli napiszę, że zostałam teściową po raz pierwszy, to chyba wszystko tłumaczy :) Oddałam rękę córki i co przechodzę do kuchni, przeglądam się w mijającym lustrze, czy mi do twarzy z tym zaszczytnym tytułem teściowej :D
  Poza tym mój kręgosłup postanowił mi podokuczać i nie chce odpuścić. Ale nie zamierzam się poddawać bez walki. Staram się odwzajemnić pięknym za nadobne, eliminując na  ile się da niekorzystne dla niego przyzwyczajenia. Wkrótce też przeprowadzę zmasowany atak rehabilitacyjny i liczę, że będzie znacznie lepiej.
  W związku z powyższym, robótkowo - kicha. Nic nie dziergam, druty zaległy w szufladzie i nie mam się czym pochwalić. Tak więc wpis pozostanie bez zdjęć. Nawet dziecięciem przed ołtarzem się nie pochwalę, bo po 1 - jeszcze u fotografa, po 2 - dziecię moje ma silne poczucie prywatności co szanuję i bez wyraźniej zgody, zdjęć nie dołączę.

piątek, 4 lipca 2014

Przetwory na zimę ;)

   Tytułowe zimowe przetwory zaczęłam od... nastawienia orzechówki :) Pierwszy raz robiłam w ubiegłym roku i wyszła rewelacyjnie, więc postanowiłam, że będzie corocznym rytuałem.
Żeby nie było - nie z alkoholicznych zapędów, to na lekarstwo, dla zdrowotności i sprawdzone, że nic tak doskonale i szybko nie leczy kłopotów z żołądkiem, jak kieliszek tego specjału.
   Przepis na specjał wyszperałam w internecie już nie pamiętam gdzie. Pamiętam za to, że podobno z niewielkimi modyfikacjami przepis ma ponad 200 lat i ja się nim podzielę, bo czemu niby nie - do dużego słoja pakujemy :
   25 zielonych orzechów włoskich w łupinach pokroić
   pół litra czystej wódki
  200 ml spirytusu
  200 ml wody
  300-400ml miodu
 + można dodać odrobinę cynamonu i 2-3 goździki(ja dodaję)
Orzechówkę powinno się robić 1 lipca, orzechy radzę kroić w rękawiczkach (chyba,  że nie będą przeszkadzać brunatne plamy przez prawie miesiąc :D ) Szczelnie zakręcamy słój, trzymamy w ciemnym miejscu, potrząsamy nim co parę dni aż do Nowego Roku. W styczniu zlewamy delikatnie, najlepiej przez gazę czy cokolwiek filtrującego do butelek i odstawiamy do ...1 lipca, kiedy to nastawimy nową orzechówkę a ta jest idealna. Można skrócić oczywiście obydwa procesy o 2-3 miesiące, ale taka prawdziwa, powinna być tak właśnie poprowadzona.

1 lipca do oczywiście data umowna, chodzi o przełom czerwca i lipca a przede wszystkim o to, by orzechy i łupiny nie były za twarde i dały się bez problemu pokroić (jeśli ktoś chciałby robić, to radzę się spieszyć, to już ostatnie dni). I na prawdę radzę nie zapomnieć założyć gumowych rękawiczek.

   Chętnie przyjmę różne przepisy na nalewki owocowe w celach porównawczych. Chcę zrobić dobrą wiśniówkę i malinówkę.

 

niedziela, 22 czerwca 2014

Koralowy szal

   Wreeeeeszcie skończyłam ten szal - jeden z dwóch zaczętych. Mimo, że nitka cienka (YarnArt cotton soft), dziergało się to całkiem sprawnie. Tyle tylko, że inne sprawy odciągały mnie od dziergania a na dodatek powodowały, że jakoś tak na chwilkę, w dostępnym wolnym czasie jakoś mi się nie chciało.
    No ale jest, więc się chwalę, chociaż pewnie niektóre osoby widziały już wczoraj na Facebooku.


poniedziałek, 9 czerwca 2014

Nic mi się nie chce

   Wszystko idzie jakoś ... no chyba właśnie nie idzie. Aż jestem sama na siebie zła, bo ogarnął mnie taki słabuś, że wszystko robię z największym wysiłkiem. Problemem jest nawet nastawienie pralki, no bo jak się skończy, to i rozwiesić trzeba :/
   Pogoda prawie afrykańska totalnie mi nie służy - słońce uczula, za wysoka temperatura otoczenia potęguje uczucie słabusia. Najlepiej wychodzi mi leżenie odłogiem.
   Nawet nałogowe machanie drutami okazuje się być nienałogowe - zaczęte dwa szale nie chcą się jakoś skończyć. Machnę po parę rządków i odkładam :/
   Chętnie przyjmę dobre rady jak samej sobie nakopać do tyłka, żeby podkręcić jakoś życiowe obroty i stanąć twarzą w twarz z nie specjalnie lubianym  przeze mnie latem.

wtorek, 20 maja 2014

Letni dziurawiec

   Powstało toto z jednego motka YarnArt cotton soft i nawet odrobinę jeszcze zostało :)
   Mimo, że dość cienkie, robiło się całkiem nieźle. Ponieważ miałam tego trzy motki, z drugiego zaczęłam właśnie szal. Gdy skończę, przypuszczam, że będę miała serdecznie dość  i koralowego koloru i tej włóczki, więc trzeci motek  pójdzie do zapasów :) No chyba, że ktoś  bardzo zapragnie, żebym z niego coś udziubała, to znając siebie - nie odmówię ;)

niedziela, 11 maja 2014

Warkoczowa tunika-bezrękawnik

   Wykorzystałam ok. 18 dkg Peterle Wolle Mohave w kolorze liliowym. No i jest taki bezrękawnik-tunika, rozmiar ok 44-48, więc na mojej Duśce nieco wisi.
   Pokazałam na facebooku, ale tutaj nie, jak zagospodarowałam resztki jeansowo-niebieskiej i czarnej cienkiej wełenki, więc nadrabiam i zamieszczam zdjęcie kolejnej czapki.
  Jestem wściekła, bo coś podgryza niedojrzałe kuleczki mojej czerwonej porzeczki na balkonie. Obejrzałam niby dokładnie, czy nie ma jakiegoś ślimaka czy gąsienicy (w ubiegłym roku była taka gruba, zielona, pasła się pod listkami schowana) ale niby nic nie widzę :/ Zna się ktoś na tym? może jakieś owady?


wtorek, 6 maja 2014

Nie pytajcie po co i dlaczego...

..z początkiem maja zrobiłam...2 czapki :D

Chyba dlatego, że miałam 2 różne motki Alize Burcum Batk i "koniecznie i natychmiast" chciałam zobaczyć, jak się rozkładają kolory.