A i fason nie do końca należycie się układa na sztywnej Duśce, na dodatek z przykrótko urżniętymi nogami, musiałam więc książki podstawić.
Zrobione dla córki młodszej i mam nadzieję, że będzie noszone.
Jak widać, jest to rodzaj glizdy długości dobrze za tyłek, z wielkim dekoltem i jak znam życie będzie to nosić na czarnych bluzkach. Ja, żeby było cokolwiek widać, podłożyłam coś tam jaśniejszego.Glizda jest sprężysta, idealnie dostosowuje się do sylwetki, miękko rozciągając, ale wracając na swoje miejsce. Zrobiona z tureckiej ferro opus i ma walory raczej dekoracyjne, niż grzewcze, bo co ogrzeje mieszanka akrylu z poliestrem.... Za to jest mięciutko włochate, czarnosmoliste, lekko połyskliwe, z nitką w ciepłutkim odcieniu żywej, jasnej zieleni, tworzącej gdzieniegdze guźloły. zrobiłam zdjęcie zbliżenia ale i ono jest mówiąc bardzo delikatnie - po prostu do dupy, jak widać poniżej:(

Glizda bardzo mi się podoba - 50% uroku to fason, 50% - dekoracyjna włóczka, ale to już rzecz gustu, bo albo się podoba, albo nie :) Ja akurat jestem na tak :)
Chciałam jeszcze powiedzieć, korzystając, że "jestem przy mikrofonie", że na części blogów nie mogę dodawać komentarzy. Nie wiem dlaczego i dlaczego tak wybiórczo akurat. Do wszystkich jednak z przyjemnością zaglądam, podglądam, podziwiam, oko cieszę, podczytuję i mam nadzieję, że problem wkrótce zniknie.