Moi mili odwiedzacze :)

poniedziałek, 30 września 2013

Jesienna układanka

  Wszystko raptem 12 km od miasta, na "kawałku prywatnego raju" znajomych, którym szczerze, staropolskim zwyczajem, serdecznie zazdroszczę tego cudownego miejsca.
  Faaaajnie było :)

  Z bólem serca obcięłam mojej hoi pierwszy, rozwinięty koszyczek kwiatostanu i nawet zdjęcia zapomniałam zrobić :(  Zapach jaki się roztaczał, zwłaszcza wieczorem, przerastał granice mojej wytrzymałości. Większa ilość to chyba zabija zapachem :D
  A dzisiaj zapowiada się kolejny, piękny słoneczno-chłodny dzień jesienny - czekałam cały rok na takie dni, moje ulubione :) I to nic, że dzisiejszy poranek przywitał pierwszy szron :)

18 komentarzy:

  1. Hihihi ja też mieszkam w raju ;)
    Ale będziesz miała grzybów na Święta ;)
    Dla mnie zapach hoi też jest zbyt intensywny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczęta niczego nikomu nie zazdrościłam, ale choć chwilkę w Waszym raju chciałabym być...Bardzo lubię posty z domowym, ciepłym i pozamiejskim krajobrazem. Wczoraj byłam w lesie i ogromnie naładowałam akumulatorki życiowe. Serdecznie cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja rozumiem taki stan duszy :)) Sama mam kawałek raju na Ranczu i wiem, jakie to odżywcze dla ciała i ducha :)) Świetne fotki :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez cos o tym wiem. ale tu sie grzybow nie zbiera...szkoda.Za duzo autostrad...drog.Fotka sliczna.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Staropolskim zwyczajem zazdroszczę grzybów ;-)
    Ps. Czy możecie mi polecić niewolnika do grabienia liści w moim kawałku raju ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie wypady za miasto, połączone ze zbieraniem grzybów to czysta przyjemność, a jeszcze jak u miłych znajomych, to podwójna przyjemność; tylko nie mów, że trzymałaś w ręku robótkę i w międzyczasie szukałaś grzybów, Niespożyta Dziewiarko; pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha - nie no - darowałam sobie druting :D
      Jesień taka piękna osłabia mój nałóg dziewiarski, toteż i pokazać tym razem nie miałam co :) Ale się poprawię ;)

      Usuń
  7. a nasza hoja to jakoś słabo pachniała, albo zabiajała zapach krów i dlatego nie czułam

    pięknie Ci w tym relaksie, też zazdroszczę :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację hoja intensywnie pachnie.Moja trzydziestoletnia hoja stoi w pokoju gościnnym gdzie nikt nie siedzi bo od zapachu można się nacpac.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosiu trzeba było kwiatek w torebkę celofanową schować, a nie od razu ucinać:))) Tych grzybów to ja też zazdroszczę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej,naprawdę fajnie musiało być:))Moja hoja ma zwyczaj kwitnąć (jeśli w ogóle )to podczas mojej nieobecności,chyba z zemsty że taka zaniedbana bo rodzina średnio się wywiązuje a i ja ,nawet jak jestem,to w gonitwie zapominam o jej istnieniu:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to człekowi dużo do szczęścia nie potrzeba, cmokusie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. O, jaaaa....ale cudne grzybki! Teraz to ja staropolskim zwyczajem Wam zazdroszczę :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Też bym zazdrościła wcale się nie dziwię
    można świetnie spędzać czas wolny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Choć zdjęcia miniaturki i tak widać piękno miejsca, no i jeszcze niezłe łupy z lasu :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kwiatki hoji powinny same opaść,aby w tym miejscu ponownie zakwitła, nie wolno ich obcinać.
    serdecznie pozdrawiam i życzę dużo dobrego gosiab44

    OdpowiedzUsuń