Nie to, że leżę i pachnę, bo i pracę do domu przywlokłam i w samym domu zawsze jest co robić. Ale mam komfort robienia czegokolwiek wtedy, kiedy chcę, jak chcę, bez pośpiechu. Kocham taki stan.
Dwa zdjęcia z małgorzaciarnej balkonowej pomidorni - krzaczki odpłacają się za serce jakie w nie włożyłam i co 2-3 dni częstują garstką małych pomidorków.
Z braku projektów letnich, dziergam "na zaś". A że pośpiechu nie ma, to leży fioletowe pod ręką i przybywa powoli, po parę rzędów, jak się da robić przy okazji czegoś innego, czy w tzw. międzyczasie.
Twoje pomidorki są zachwycające! No a fioletowe będzie z pewnością rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńMoje pomidorki jeszcze daleko w polu, ale ja z innej strefy klimatycznej :) Też postanowiłam dziergać na zaś, może w tym roku zdążę z ozdobami na święta??
OdpowiedzUsuńWidać sporo serca włożyłaś w te pomidorki , że Masz już plony , o mnie to takie mikre i zielone ...
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru Ci, życzę :))
Ilona
Smacznego:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Marlena
Pomidorki, no tak, moje na bank będą dopiero we wrzśniu, a fioleciki śliczne :)
OdpowiedzUsuńWyhodowałaś piękne pomidorki.To coś fioletowego zapowiada się ciekawie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRewelacyjne pomidorki :-) Uwielbiam jej jeść :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
o zazdroszcze takich domowych pomidorków malutkich.
OdpowiedzUsuńMamy coś wspólnego bo to też mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu,rzadko doświadczany:))Udało mi się to zimą kiedy to mnie porządnie zasypało śniegiem i miałam doskonałą wymówkę żeby nie łazić,nie jeździć i cieszyć się spokojem domowego zacisza ,"nic nie muszeniem"i robieniem co się chce:))Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńOsoby aktywne nigdy nie leżą bezczynnie, ale ten komfort robienia tego, co się w danym momencie chce jest odprężający. Pomidorki Ci się udały, takie swoje, niepryskane są najlepsze.
OdpowiedzUsuńWoow - pomidorki jak malowane :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem w stanie wypoczynku i robię co mi się podoba z podejściem : niccccnieeeemuszę :)
OdpowiedzUsuńPomidorki cudne !
Pomidorki wdziecznie sie czerwienią i wiem, że smakują wybornie! W ubiegłym roku wysuszyłam sonie nasionka do posadzenia, ale niestety przegapiłam odpowiedni czas :(
OdpowiedzUsuńA teraz, jak patrzę na Twoje, to mi żal!
Czas letni nie bardzo sprzyja robótkowaniu, gdy za oknem kusi zapach lata i słońce pieści promykami :)
jak ja wam zazdroszczę tych ogrodniczych umiejętności, ja jestem lewa zupełnie w tym obszarze...ale może kiedyś...z czasem...podziwiam wszystkie dzierganka;)
OdpowiedzUsuńNo nie powiem niezłe sobie te pomidorki wyhodowałaś:) Apetycznie wyglądają:) Pozdrawiam cieplutko. Ania
OdpowiedzUsuńMasz tu prawdziwe cuda... skąd tyle talentów w jednym człowieku ;) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń