Przyjemnie obudzić się w dniu urodzin ze świadomością, że ten pogodny dzień mam tylko dla siebie.
Zaczęłam od wyprawy do kuchni po kawę i tu odebrałam pierwsze życzenia zostawione przed wyjściem do pracy przez pierworodną :
Później z Krakowa zadzwoniło "wydanie drugie poprawione" z dobrym słowem dla mamusi, następnie przybył tato, oddelegowany przez mamę z życzeniami. A jak odpaliłam facebooka, to zostałam zasypana ogromem życzeń i aż się boję, że mi się konto zawiesi do wieczora :D
Za wszystkie te i pewnie kolejne - serdecznie dziękuję, nie zapomnę wychylić wieczorem jakiś podziękowalny toast ;)
Poranek był pod znakiem wyprawy na pocztę i zieleniak.
Odebrałam przesyłkę z Biferno - wygrany na FB motek Edery (ucieszył mnie bardzo - mam kilka wstępnych pomysłów co z niem zrobić, ale jeszcze przemyślę) i dokupiony moteczek bambusa, który chcę wykorzystać do bliższego zapoznania się z tą włóczką i jej właściwościami, bo jakoś tak wyszło, że nie miałam okazji do tej pory.
A na zieleniaku wzbogaciłam mój balkonowy "ogród" o 4 sadzonki pomidorków koktajlowych. Dołączyły do porzeczki czerwonej, która już 3 albo 4 rok rośnie mi w donicy i zeszłorocznych poziomek.
Robótkowo sprawa ma się tak :
a) zaliczyłam totalną porażkę z 1 w życiu próbą nafilcowania
aplikacji na chustę. Zdecydowanie muszę się podszkolić, jak przyjdzie
druga fala chęci, by coś takiego ze skutkiem pozytywnym zrobić.
Przede wszystkim zaskoczył mnie fakt, że to takie praco-czasochłonne.
Nafilcowałam 3 kwiatki, ale chyba za mało czesanki nałożyłam. Być może
powinnam użyć cieńszych igieł - nakuwałam grubą i tak się przyłożyłam,
że przy trzecim ...wykułam konkretną dziurę w dzianinie, przerywając
oczka. I w tym momencie użyję cenzury, darując szczegółów
słowno-myślowych. W każdym razie z wielkim rozczarowaniem dałam sobie
spokój, przynajmniej na razie. A zdjęcie tej porażki wklejam, chociaż
jest fatalnej jakości, bo być może ktoś, kto się na tym zna, udzieli mi
jakichś wskazówek i wytknie błędy.

b) Zrobiłam sweterek rozpinany dla ośmioletniej córki koleżanki - 3 dzień czeka na doszycie guzików, do zdjęcia spięty agrafką i nie do końca na tym "dorosłym" manekinie prezentuje się jak produkt dziecięcy, ale zapewniam, że taki jest, postaram się w późniejszym terminie o zdjęcia na właścicielce.
c) Pod ręką leży resztka kremowego Nako moher special, w wolnej chwili dłubię z niej chustę-zwyklaczkę. Tym razem zaczęłam od dolnego "zęba", dodając po bokach po oczku dla porządanego kształtu, jadę w górę. Jej ostateczna wielkość będzie zależała od tego, na ile tej resztki wystarczy. Nie spieszę się z nią, bo to taka "sztuka dla sztuki", nawet nie na tą porę roku. Skończę, to będzie.
d) w następnej kolejności (albo nawet całkiem wnet, bo chusta spokojnie może poczekać) będzie bliższe zapoznanie z wyżej wspomnianym bambusem, o ile że ktoś nie zgłosi pilnej chęci czegoś konkretnego.
I to by było na tą chwilę na tyle. Coś pokręcę się po domu, robiąc wrażenie dobrej gospodyni samej przed sobą, żeby wieczorem pocelebrować to swoje święto :)